Był mąż, z łaski Bożej i z imienia „Błogosławiony” (Benedictus), którego życie przepełniała świętość. Od dzieciństwa miał serce dojrzałe i wyrastając daleko ponad swój wiek cnotami nie zaprzedał swojej duszy żadnej rozkoszy. A choć żyjąc jeszcze na ziemi mógł przez czas pewien swobodnie korzystać ze świata, wzgardził nim i jego kwiatami, jakby już wszystkie uwiędły.
Pochodził ze szlachetnego rodu, z prowincji Nursji. Stąd został posłany do Rzymu, gdzie studiować miał sztuki wyzwolone. Kiedy jednak spostrzegł, jak wielu spośród jego towarzyszy studiów wpada w przepaść występków, cofnął nogę, którą już niejako postawił na progu świata. Obawiał się bowiem, że gdyby zakosztował coś niecoś z jego nauk, mógłby łatwo stoczyć się cały w otchłań bezdenną. Porzucił zatem studia, zostawił dom i majątek ojcowski, a pragnąc tylko Bogu się podobać, wyruszył na poszukiwanie habitu, który by sam wskazywał na święty sposób życia. Odszedł zatem pełen wiedzy, choć bez wykształcenia, nieuczony, lecz wiedziony przez mądrość / Św. Grzegorz Wielki Dialogi /
W odczuciu benedyktynów imię ma sens religijny. Brzmi ono nieraz jak obietnica, zapowiedź czy program. Święty Grzegorz rozpoczął II księgę Dialogów słowami: „Był mąż czcigodnego żywota, imieniem i łaską Benedictus, to jest błogosławiony”. Ze swej strony św. Grzegorz – jak powiada liturgia – miał imię, które oznacza czuwającego, i program zawarty w imieniu swym czynnie wypełniał.
Imię to nosił przede wszystkim zakon. W XIII w. kuria rzymska stosowała już określenie „zakon św. Benedykta – ordo s. Benedicti”, co dotąd używa się i skraca w formie liter OSB. Dużo później ustaliła się nazwa benedyktynów – po polsku to słowo napisał po raz pierwszy ks. Piotr Skarga (1579), po łacinie – o. Stanisław Sczygielski (1669). Klasztory stały się więc ośrodkami, gdzie skupiała się i skąd promieniowała znajomość św. Benedykta i jego kult. Imię to wyróżniało więc czarno przybranych mnichów z charakterystycznym ostrzyżeniem głowy i trybem życia. A cóż dopiero jeśli to był opat, reprezentujący swą mniszą rodzinę, z krzyżykiem na szyi, z pastorałem i Regułą w rękach! Taki był św. Benedykt na Monte Cassino / Paweł Sczaniecki OSB Święty Benedykt. Wiedza o nim i przejawy jego kultu w dawnej Polsce /
Na sześć dni przed śmiercią polecił otworzyć swój grobowiec. Wkrótce też dostał silnej gorączki, która bardzo go męczyła. Z dnia na dzień stan jego się pogarszał, dnia zaś szóstego poprosił uczniów, by zanieśli go do oratorium, gdzie przyjął Ciało i Krew Pana, umacniając się na drogę do wieczności. Później wstał wspierając swe osłabione członki na ramionach uczniów, podniósł ręce do nieba i wśród słów modlitwy wydał ostatnie tchnienie.
Tegoż dnia, dwaj jego uczniowie, jeden w swojej celi, drugi zaś przebywający daleko, mieli takie samo, całkiem identyczne widzenie. Ujrzeli mianowicie drogę usłaną kobiercami i jaśniejącą niezliczonymi pochodniami, która, prosto ze wschodu, wiodła od celi Benedykta aż do nieba. Stał nad nią mąż promienny nakazujący cześć swoją postawą i ten ich zapytał, co to jest za droga. A gdy uczniowie wyznali, że nie wiedzą, on sam im wyjaśnił: „Jest to droga, którą umiłowany przez Pana Benedykt wstąpił do nieba”. Jak zatem obecni przy nim uczniowie patrzyli na śmierć świętego męża, tak i nieobecni zrozumieli, że umarł, ujrzawszy znak zapowiedziany.
Pochowano go w kaplicy św. Jana Chrzciciela, którą sam zbudował na miejscu obalonego ołtarza Apollona / Św. Grzegorz Wielki Dialogi /
Słusznie więc papież Pius XII nazwał świętego Benedykta „Ojcem Europy”; albowiem ludy tego kontynentu natchnął miłością i staraniem o sprawiedliwy ład, na którym opiera się ich życie społeczne. Ten nasz Poprzednik pragnął, aby za wstawiennictwem przesławnego Świętego, Bóg błogosławił poczynaniom działaczy, którzy usiłują zjednoczyć narody więzami prawdziwego braterstwa. Tego samego serdecznie pragnął papież Jan XXIII z troskliwą miłością, jaką się odznaczał. I My bardzo popieramy plany zmierzające do postępu jedności między narodami Europy. Z tego powodu chętnie przychylamy się do próśb wypowiedzianych przez wielu kardynałów, arcybiskupów, biskupów, przełożonych generalnych zakonów i zgromadzeń zakonnych oraz wybitnych osób świeckich, abyśmy świętego Benedykta ogłosili patronem Europy. Nastręcza się wspaniała sposobność publicznego ogłoszenia tej niebiańskiej opieki, gdy poświęcamy dzisiaj dla Boga, ku czci Najświętszej Maryi Panny i świętego Benedykta świątynię na Monte Cassino, zniszczoną w roku 1944, w czasie szalejącej na całym świecie wojny, lecz następnie odbudowaną dzięki nieprzemożnej pobożności. Czynimy to chętnie, naśladując niektórych poprzedników naszych, którzy tę siedzibę religii i życia mniszego, bardzo wsławioną dzięki grobowi świętego Benedykta, w ciągu wieków jemu poświęcali. Niech więc ten znamienity niebianin wspiera nasze modlitwy i tak jak niegdyś rozproszył ciemności światłem chrześcijańskiej nauki i szerzył szczęście pokoju, niech teraz broni spraw Europy, a przez swoje wstawiennictwo niech nieustannie prowadzi je do coraz lepszego rozwoju. Zatem, za radą Świętej Kongregacji Obrzędów, z całą świadomością i po dojrzałym namyśle naszym, z pełni apostolskiej władzy, na mocy tego listu ustanawiamy i ogłaszamy, na wszystkie czasy, świętego Benedykta, opata, głównym niebiańskim patronem u Boga dla całej Europy, przyznając mu wszystkie dodatkowe oznaki czci i przywileje liturgiczne, należące się prawnie głównym patronom miejscowym. Żadne przeciwne przepisy nie mogą stać na przeszkodzie. To ogłaszamy i postanawiamy, nakazując, aby niniejszy list na zawsze był ważny i skuteczny; niech ma pełne i całkowite skutki; niech dopomaga tym, których dotyczy lub może dotyczyć i teraz, i w przyszłości; tak należy o tym poprawnie sądzić i mówić; gdyby zaś ktokolwiek, z jakąkolwiek władzą usiłował świadomie lub nieświadomie temu się przeciwstawiać, to jego działanie ma być nieskuteczne i nieważne / List apostolski papieża Pawła VI /
Osią kompozycji jest pastorał trzymany przez św. Benedykta. Poniżej stoi kobieta o obfitych kształtach trzymająca w jednej dłoni tarczę z wizerunkiem nagiej kobiety oraz kałamarz w kształcie serca z zanurzonymi w nim piórami w drugiej. Powyżej widzimy dwie kobiety, stojące po lewej i prawej Świętego. Jedna z nich dzierży w ręku wędzidło i podtrzymuje wielką księgę. To Wstrzemięźliwość. Druga ma na czole perłę a na szyi medalion w kształcie orła. Z pleców wyrastają jej skrzydła. Na głowie ma ognisty diadem. Obejmuje Świętego i ukazuje mu księgę podtrzymywaną przez Wstrzemięźliwość. Za kobietą wśród chmur widać błękitny glob. Na księdze widać cień trójkąta – symbol Trójcy Świętej. Artysta operował przeciwieństwami: glob – wizerunek nagiej kobiety, płomień nad czołem – serce w dłoni, uskrzydlona postać – postać na ziemi. Znana jest neoplatońska koncepcja dwóch Wenus, niebiańskiej i ziemskiej. Pisarze chrześcijańscy wykorzystywali tę koncepcję, mówiąc o Wenus ziemskiej jako o córce „materii ciemnej, ohydnej, podległej zepsuciu” (M.K. Sarbiewski). Natomiast Wenus niebiańska oznaczała zwycięstwo duszy nad ciałem oraz „umiłowanie rzeczy niebieskich” (tenże).
Na obrazie zdają się być przedstawione personifikacje Miłości bosko-niebiańskiej (płomień nad czołem, skrzydła, glob) oraz Miłości cielesno-ziemskiej (serce na dłoni, wizerunek nagiej kobiety, bogaty strój i fryzura). Artysta chciał zapewne pokazać odmienność obydwu miłości, dystans między duszą i ciałem. Myśl tę podkreśla personifikacja Wstrzemięźliwości. Akcja obrazu, pewnego rodzaju „kuszenie” Benedykta, rozgrywa się w centrum kompozycji: Miłość ziemska podsuwa mu kałamarz z piórami (zapewne aluzja do przerwanych przez Świętego studiów w Rzymie) natomiast Miłość niebiańska kieruje jego wzrok na księgę świętej Reguły. Benedykt decyduje się na wybór życia zgodnego z wolą Trójcy Świętej (trójkąt na księdze) i odwraca się od pokusy poświęcenia swych sił Miłości ziemskiej / Michał T. Gronowski OSB Tyniec. Opactwo benedyktynów /